Dziś – przynajmniej zgodnie z planem – powinny zakończyć się negocjacje w ramach 19 konferencji Narodów Zjednoczonych w sprawie zmian klimatu (COP 19). Obrady jeszcze trwają, choć korytarze znacznie opustoszały – wczoraj ponad 800 przedstawicieli i przedstawicielek organizacji pozarządowych i ruchów społecznych opuściło Stadion Narodowy, wyrażając w ten sposób niezadowolenie z przebiegu rozmów, które utknęły w martwym punkcie.
Trzy kluczowe kwestie – finanse, mechanizm odnoszący się do szkód i zniszczeń oraz dokładny plan działania, który umożliwi osiągnięcie globalnego porozumienia w 2015 roku w Paryżu – nadal są otwarte. Czy przedłużenie rozmów do soboty wieczór jest jeszcze w stanie coś zmienić?
Działania sprawującej prezydenturę Polski nie poprawiają sytuacji. Jak donosi tygodnik “European Voice”, Unia Europejska fatalnie oceniła przygotowany przez rząd szkic harmonogramu na najbliższe dwa lata. Nie ma w nim wzmianki o tym, że państwa muszą przedstawić konkretne zobowiązania dotyczące redukcji emisji dwutlenku węgla odpowiednio wcześnie. W przygotowanej propozycji deklaracje mają być poddane rewizji dopiero w czasie szczytu klimatycznego w Paryżu, co grozi powtórzeniem scenariusza z Kopenhagi. Aby tego uniknąć, strony powinny ogłosić swoje zobowiązania na spotkaniu organizowanym przez sekretarza generalnego Organizacji Narodów Zjednoczonych Ban Ki-moona we wrześniu 2014 roku lub – najpóźniej – na konferencji klimatycznej w grudniu tegoż roku.
Tymczasem autorzy najnowszego raportu organizacji Global Carbon Project prognozują, że emisje dwutlenku węgla ze spalania paliw kopalnych w tym roku osiągnął kolejny rekord i przekroczą granicę 36 miliardów ton. Oznaczałoby to wzrost o ponad 2 procent względem 2012 roku i o 61 procent w porównaniu do 1990 roku.
Nie zapominajmy jednak, że jesteśmy na stadionie. I dopóki piłka w grze, wszystko jest możliwe.